niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 1

STELLA POV.
-Stella ! – usłyszałam głos swojej mamy i pospiesznie zeszłam na dół.
- Tak mamo ? – weszłam do kuchni i spojrzałam na nią. Moja mama była taka piękna. Miała brązowe, kręcone włosy i duże piwne oczy. Uśmiechnęła się do mnie szeroko…

Do dziś pamiętam jej ciepły uśmiech, ale to już przeszłość. Jej już nie ma. Umarła. Od dwóch lat jesteśmy sami. Bez kochającej mamy, z ojcem pijakiem na karku. Zdani na siebie, na mnie. Całe moje życie wywróciło się do góry nogami. Ojciec pił. A ja zostałam z tym wszystkim sama. Mając na głowie młodsze rodzeństwo. Zdana na siebie i zupełnie odmieniona.
-Daniel ! – szturchnęłam lekko jeszcze śpiącego brata. – Wstawaj mały, bo spóźnimy się do szkoły – Mój brat miał 10 lat. Był jeszcze mały kiedy mam umarła, dlatego najbardziej to przeżył. Miał włosy w kolorze jasnego brązu i duże piwne oczy, takie jak mama.
-Mhmm…-mruknął jedynie i zwinął się w kłębek. Był taki bezbronny.
-Daniel proszę cię nie mam czasu – zdenerwowałam się, i zabrałam mu kołdrę. Nie lubiłam na niego krzyczeć, ale czasem po prostu nie dawał mi wyboru.
-Już Stella - usiadł prosto na łóżku przecierając swoje zaspane oczka. Podałam mu ubrania, które naszykowałam dla niego i wyszłam. Zapukałam do drzwi pokoju mojej młodszej siostry.
- Tak ? - otworzyła mi drzwi z lekkim uśmiechem na ustach.
- Zejdź zaraz na śniadanie Meli - poprawiłam szlafrok i poszłam do swojej sypialni. Wyjęłam z szafy jasne, przylegające i poprzecierane jeansy oraz szeroki biały t-shirt z kieszonką. Zapięłam na stopach brązowe rzymianki, związałam swoje długie blond włosy w kok i wrzuciłam do torby potrzebne rzeczy. Zeszłam na dół, gdzie moje rodzeństwo już kończyło jeść śniadanie.
- Za pięć minut wychodzimy - mruknęłam i podeszłam do lustra. Nałożyłam na twarz lekki makijaż. Musiałam szybo odprowadzić ich na przystanek, bo miałam dzisiaj na głowie kilka ważnych spraw do załatwienia. 
- Gotowi ? - weszłam do kuchni po umówionym czasie. Co jak co, ale chłopcy nauczyli mnie punktualności, w naszym biznesie, o twoim życiu może rozstrzygnąć jedna głupia minuta, a nawet sekunda. Oni jedynie pokiwali głowami i wyszli z domu. Zamknęłam drzwi na klucz i spojrzałam na nich.
- A co wy tacy smętni ? - uśmiechnęłam się sztucznie. Podałam rękę Danielowi, ignorując fakt, że nikt mi nie odpowiedział i razem ruszyliśmy w stronę przystanku.

MELISSA POV.


Budzik zadzwonił jak zwykle o tej samej porze. Przebudzona rozejrzałam się dokoła i jak co dzień pierwszą moją myślą było to jak bardzo brakuje mi naszej mamy. Od dnia jej śmierci żyliśmy rutyną okropnie przeciążoną ogrywaniem roli, którą ktoś nam z góry nałożył. Jakbyśmy dostali wieczny scenariusz, który nigdy się nie kończył.
Z westchnieniem podniosłam się z łóżka, a wtedy nie zawodna starsza siostra zapukała do mych drzwi. Podeszłam do nich i uchyliłam je na tyle by zobaczyć jeszcze nieuczesaną wysoką blondynkę o brązowych oczach.
-Tak?- Uśmiechnęłam się do nie delikatnie.
- Zejdź zaraz na śniadanie Meli.- Poprawiła szlafrok i wycofała się do siebie.
Jak co rano wszystko odbywało się w takim samym porządku. Zajęłam własną łazienkę i szybko umyłam zęby, spięłam włosy w luźny kok, po czym wróciłam do sypialni by przebrać się w jasne przylegające jeansy czarną bokserkę i czerwono-czarną koszulę w kratkę. Gotowa chwyciłam swój plecak i wyszłam z pokoju. Zbiegłam ze schodów przeskakując, co drugi stopień i włożyłam czarne trampki za kostkę. Gotowa rozejrzałam się i wdziałam jak Daniel również zeskakuje już na dół. Oboje zabraliśmy się za szybkie śniadanie w postaci płatków z mlekiem. Kiedy skończyliśmy wstawiłam miski do zlewu, a Stella właśnie zeszła na dół.
-Gotowi?- Zapytała nas, a my spojrzeliśmy tylko na nią smętnie. Ruszyliśmy w stronę drzwi wejściowych i przestąpiliśmy przez próg. –A co wy tacy smętni?- Zapytała nas ze sztucznym uśmiechem. Żyliśmy scenariuszem.
Potem było już łatwiej. Kiedy dotarliśmy do szkoły Daniel udał się do swojego oddziału ja do swojego. Pierwsze, co to rzuciła się na mnie moja przyjaciółka. Mała beztroska istotka z humorem niczym chochlik, którego jednocześnie można było kochać, ale i nienawidzić tak bardzo, że to wydawało się czasem nie możliwe.
-Witaj Mel.- Musnęła moje policzki europejskim zwyczajem i złapała pod ramię. Tylko ona sprawiała, że dzień nie nabierał rutyny, ale miał całkiem pozytywny przekaz.
-Cześć Missy.- Uśmiechnęłam się do nie wesoło. Była niska, ale nie na tyle by nikt jej nie zauważał. Do tego miała długie blond włosy, które opadały jej na ramiona i niebieskie oczy. Jedna z najpiękniejszych dziewczyn w szkole. Miała jednak na tyle rozumu by się z tego powodu nie wywyższać. W dodatku uwielbiała balet. Czy to nie idealny chochlik?
-Słuchaj Melissa. Jest sprawa. Dałabyś radę dzisiaj mnie trochę kryć? Chcę iść na imprezę, ale wiesz, że moja mama mnie nie puści. Wrócę góra o drugiej i będę spać u Ciebie. No i oczywiście jak zawsze się nie spiję.- Roześmiała się, a ja jej zawtórowałam. Ona umiała trzymać fason, a mnie często to nie wychodziło. Widziałam jednak, że do drugiej w nocy znów nie będę mogła spać, bo będę się o nią martwić.

Na długiej przerwie nie było jednak nic nowego. Ostatnio jednak spostrzegłam, ze spojrzenia uczniów coraz częściej kierują się w moją stronę. Nie wiedziałam, czemu i jaki ma to związek, ale przyłapywałam na tym coraz większe grono, które się zacieśniało wokół mnie. Jedynie Missy jakby tego nie zauważając za każdym razem albo plotła głupoty, albo szła z podniesioną głową. Nie chciałam się tym zbytnio przejmować, a więc starałam się to ignorować, co nie wydawało się wcale takie łatwe. Prawie całą szkoła patrzyła w moją stronę. To tak jakbym nagle stała się morderczynią. A więc by uniknąć tego schowałam się w jednej z otwartych sal i wyciągnęłam swój notes. Kilka ołówków miałam naostrzone inne były wręcz idealne. Zamknęłam się we własnym świecie kresek i kolorów, które dostrzegałam, jako jedyna.
Mama nigdy nie zwracała na mnie zbyt wiele uwagi. Jako środkowe dziecko nie popisywałam się niczym nadzwyczajnym. Nie byłam chlubą rodziny, najstarszą córką, ani tym słodkim najmłodszym dzieckiem. Byłam tą pomiędzy nie tak dobrą i już nie taką słodką. Miałyśmy jednak obie swój mały intymny świat, do którego nikt nie miał wstępu. Był zamknięty i tylko dla wybranych. Moja mama miała wspaniałe oko i dłonie do tworzenia prac tak niesamowitych, że to aż nie możliwe. Nie miałam najmniejszego pojęcia jak ona to robi, ale to było pięknem samym w sobie. Chciało się na to patrzeć minutami, godzinami, a i tak budziło podziw. Zawsze marzyłam, aby i moje pracy miały tą perfekcję, której nie sposób dostrzec. Jednak dla niej to zawsze było za mało. Nie wspierała mnie, ani nie udzielała rad, co powinnam zrobić tak, a nie inaczej. Metodą prób i błędów dochodziłam do wniosku jak powinno powstawać dzieło warte pracy.
Pochylając się nad kartką przygryzałam końcówkę ołówka. Moje zęby wpasowywały się już w swoje otworki, które pojawiały się za każdym razem. Dlatego szybko się też niszczyły. Nie widziałam w niej niczego szczególnego. Od paru dni nie mogłam wykrzesać już w sobie iskry kreatywności. Nie było niczego, co pobudziłoby moje zmysły do stworzenia czegokolwiek. Czułam się bez tego podupadle. Westchnęłam i zamknęłam notes. Wsadziłam go do torby i podniosłam się od biurka. Nic nie przychodziło mi do głowy, a ja nie miałam czasu czekać, aż jakieś byle, co przyjdzie. Musiałam znaleźć coś, co by dało mi satysfakcję. Nie miałam pojęcia, co to jeszcze dla mnie znaczy.

STELLA POV.

Kiedy autobus odjechał, szybkim krokiem ruszyłam w stronę pobliskiego salonu forda. Musiałam odebrać mój nowy samochód. wiedziałam, że czas mnie goni, a nie mogłam sobie pozwolić na choćby minutowe spóźnienie. Justin tego nienawidził.
Szybkim krokiem ruszyłam w stronę pobliskiego salony samochodowego. Idąc rozglądałam się przy każdym kroku. Nie wiem czemu, ale cały czas czułam się obserwowana. Mimo, że należałam do gangu Winslet'a dość niedługo, byłam sensacją w tym mieście. W końcu mało która dziewczyna może doznać takiego "zaszczytu". Jasne. O ile "zaszczytem" można nazwać możliwość wykonywania brudnej roboty za Jussa i jego koleżków. Jednak na moje szczęście, znalazłam tam poparcie. Zayn'a.
Nie wiedząc nawet kiedy dotarłam do salonu. Weszłam do środka i skierowałam się prosto do biurka jednego z pracowników....
    Pół godziny później odjeżdżałam już z parkingu swoim nowiutkim Fordem Focusem S. Nie chciałam kupować żadnego drogiego, czy sportowego samochodu. Musiałam zachować pozory. Moja siostra, za nic w świecie nie mogła się dowiedzieć w jaki sposób zarabiam. To nawet nie wchodziło w grę.
Pokręciłam głowa i wyjechałam na główną drogę. Przyspieszyłam i po jakiś 5 minutach byłam na miejscu. Zaparkowałam swój samochód obok czarnego rang rovera mojego chłopaka i weszłam do środka.
Chłopcy siedzieli na kanapach i wszyscy w tej samej chwili skierowali wzrok na mnie.
- No hej - uśmiechnęłam się i zajęłam miejsce obok Zayn'a. W tym samym momencie w pomieszczeniu pojawił się Winslet. Spojrzał na mnie wściekły.
- Gdzie się podziewałaś co ? - warknął i zajął miejsce w fotelu. - Jak zwykle muszę na ciebie czekać - podrapał się po głowie i spojrzał na wszystkich po kolei.
- No więc tak - zaczął Juss. - Jutro do portu przypływa dość duży ładunek. W jednym z kontenerów będzie jeden z najlepszy towarów w całym USA. - uśmiechnął się pod nosem. - Naszym zdaniem, jest go przechwycić i ukryć w naszym magazynie - znowu przyjrzał się wszystkim uważnie. Każdy z nas siedział nie ruchomo, wpatrując się w niego. Nikt nie ośmielił mu sie przerwać. - Zrozumiano ? - wszyscy pokiwaliśmy zgodnie głowami. Justin oparł się o fotel i zapalił papierosa. - Okay, teraz musimy przydzielić każdemu zadanie i opracować plan.- Skierował swój wzrok na mnie. - Ty Stells, będziesz kierowcą, razem z Jack'em. - wskazał palcem na chudego chłopaka o brązowych włosach i niebieskich oczach stojącego pod ścianą. Ten kiwnął głowa i zniknął w kuchni. - Słyszałaś ?
- Tak słyszałam - spojrzałam na niego.
- Ty będziesz wieźć mnie i Zayna, potrzebujemy jakiś samochód, którego nikt nie rozpozna - zastanowił się a mnie przyszedł do głowy pewien pomysł.
Kiedy wszystko było już ustalone podeszłam do Jussa.
- Mam do ciebie sprawę - spojrzałam na niego. On odwrócił się i lekko do mnie uśmiechnął.
- Dajesz - bawił się kluczykami do samochodu,
- Chodź - pociągnęłam go na zewnątrz i pokazałam mu swój nowy samochód. - Nada się na jutrzejszą akcję ? - przyjrzałam sie mu.
-Hmmm.....- spojrzał na mnie z uśmiechem. - Nada się - klepnął mnie w tyłek. - Dobra robota Stells - powiedział i zniknął w środku. Wyjęłam kluczyki ze swojej torebki i poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam się i ujrzałam Zayn'a.
-Gdzie się wybierasz kocie ? - mruknął mi do ucha i pocałował mnie.
- Musze odebrać Melissę i Daniela ze szkoły - uśmiechnęłam się szeroko, na co on posmutniał.
-Myślałem, że spędzisz trochę czasu ze mną - syknął. O nie dobrze. Kiedy mówił w ten sposób był zły. Trzeba było było na niego uważać, łatwo wpadał w gniew i nie panował nad sobą. Przybliżyłam się do niego i pocałowałam go namiętnie wplatając palce w jego włosy.
-Kochanie..- mruknęłam mu do ucha i przygryzłam jego płatek. – Spotkamy się u mnie wieczorem dobrze ? – spytałam szeptem, czekając na jego reakcje. Odepchnie mnie i uderzy, czy uśmiechnie się i zgodzi.
Zayn odsunął mnie lekko od siebie a moje ciało przeszył dreszcz. Szykowałam się na jego wybuch gniewu.
- Dobrze. Wpadnę do ciebie później – musnął moje usta i odszedł.
Czułam jak drżą mi dłonie. Pospiesznie wsiadłam do samochodu. Wygrzebałam z torebki paczkę papierosów i otworzyłam ją. Była pusta.
Kurwa.
Zapaliłam silnik i odjechałam spod ich domu.  Z piskiem opon ruszyłam w stronę centrum, nasuwając na nos czarne Ray-Bany. Miałam jeszcze trochę czasu, więc zatrzymałam się w jednym z małych sklepów w centrum. Wysiadłam z samochodu zabierając torbę i kupiłam dwie paczki papierosów. Na zapas. Pospiesznie wróciłam do auta, wiedząc, że mam mało czasu i ruszyłam w stronę szkoły.
Pięć minut później wjeżdżałam już na parking. Do dzwonka było jeszcze parę minut, więc uchyliłam okno i nadal lekko drżącą dłonią włożyłam do ust papierosa, odpaliłam go i porządnie zaciągnęłam się, przetrzymując dym w swoim organizmie….
Kiedy zadzwonił dzwonek wyrzuciłam niedopałek przez okno i zauważyłam Daniela biegnącego w moją stronę. Wysiadłam z samochodu i w tej samej chwili dostrzegłam Melissę…..


MELISSA POV.

Po południu wyszłam ze szkoły i rozejrzałam się dokoła w poszukiwaniu młodszego brata, który powinien na mnie czekać. Zamiast tego zastałam go kręcącego się w pobliży całkiem nowego auta. Podeszłam bliżej by przywołać go do porządku, ale właśnie wtedy ujrzałam jak moja siostra wyłania się z jego wnętrza. Kiedy podeszłam bliżej, uśmiechnęłam się do mnie odsłaniając swoje oczy poprzez zasunięcie okularów przeciwsłonecznych na włosy.
-Jak Cię na to stać? Jak nas na to stać?- Zapytałam wstrząśnięta drogim zakupem.
-Nie zadawaj głupich pytań kochanie.- Wywróciła oczami i wskazała na auto.- No wskakujcie chyba, że zamierzacie wracać na piechotę.
Posłusznie wsiedliśmy do auta, ale to nie dawało mi spokoju. Niby, jakim cudem mogła posiadać auto warte ponad osiemdziesiąt tysięcy, kiedy my tak naprawdę nie mamy pieniędzy? Oczywiście zarabiała nieco, ale nigdy nie wydawało mi się, że suma, jaką zarabia jest aż tak wysoka by było ją stać na takie auto. Przez cała drogę do domu milczałam. Nie wiedziałam, co mogę powiedzieć, byłam wewnętrznie zablokowana. Chciałam prawdy jak niczego innego, ale wiedziałam, że jedyny sposób, jakim mogę ją zdobyć jest wszczęcie kłótni. Kiedy już byliśmy pod domem wysiadłam z auta i trzasnęłam drzwiami. Pobiegłam do frontowych drzwi i je otworzyłam. Przekroczyłam próg i rzuciłam plecakiem o ścianę czekając, aż Stella wreszcie się tu przytaszczy. By uspokoić nerwy weszłam do kuchni i wyciągnęłam z lodówki butelkę wody. Odkręciłam ją i nieco jej zawartości wypiłam. Oblizałam zwilżone wargi i oparłam się o blat w oczekiwaniu na nią. Weszła do kuchni z tym swoim troskliwym uśmiechem, a zaraz za nią szedł roześmiany Daniel. Usiadł na wysokim stołku, a ja wbiłam w nią jadowite spojrzenie.
-Powiedz mi proszę, skąd ma takie pieniądze, że stać Cię na to pieprzone auto?- Byłam wściekła, nie podobało mi się to, co ostatnio się działo, coraz bardziej.
-Możesz się nie unosić? To nie twój interes.- Syknęła na granicy wytrzymałości.
-Ludzie dziwnie na mnie patrzą. Mamy pieniądze nie wiadomo skąd. Cholera należą mi się wytłumaczenia!- Warknęłam podchodząc bliżej.
-Nie mów tak do mnie suko. Nie jestem ci niczego winna.- Przeszyła mnie lodowatym spojrzeniem.  
-Nie masz pojęcia, co ludzie mówią o Tobie za moimi plecami. Jesteś zwykłą dziwką!- Spojrzałam na nią będąc na granicy wściekłości, a zwykłej rozpaczy.
-Co ty sobie do cholery wyobrażasz?! Nie masz prawa tak do mnie mówić.- Złapała mnie mocno za ramię.- Jesteś zwykłą suką, która wytyka się w nie swoje interesy.- Puściła mnie jednocześnie mnie od siebie odpychając.-Zajmij się sobą i szkołą. To ma Cię interesować.
-A może to racja? Pieprzysz biznesmenów i masz z tego pieniądze.- Wykrzyczałam jej w twarz i wybiegłam do korytarza. Włożyłam trampki i wybiegłam z domu wykonując duże skoki. Chciałam znaleźć się jak najdalej od tego miejsca. Nie miałam ochoty patrzeć w jej twarz. Jeśli naprawdę się sprzedawała? Wychodziła na dziwkę, a ona chciała zastępować nam mamę! Nie mogłam tego przyjąć. To było jak coś, co jest nie wybaczalne.

STELLA POV.
Kiedy usłyszałam dźwięk zamykających się z hukiem drzwi przeklęłam pod nosem. Nie dość że się staram, żeby gówniarze żyło się dobrze to jeszcze bezczelnie suka będzie wyzywać mnie od dziwek. Spojrzałam na zdezorientowanego brata i nie miałam już na nic siły.
- Daniel idź odrobić lekcje – wydałam polecenie lodowatym tonem i podeszłam do barku w salonie. Wyciągnęłam z niego butelkę whisky i nalałam jej sporo do kryształowej szklanki. Wypiłam wszystko jednym duszkiem nawet odrobinę się nie krzywiąc….

Wieczór mijał a ja piłam kolejne drinki. Daniel już spał, a Melissy nadal nie było. Powoli zaczynałam się niepokoić. Nie maiłam zielonego pojęcia gdzie jest. Wstałam więc z kanapy i w momencie, kiedy chciałam wyjść z domu drzwi do niego otworzyły się i ujrzałam Zayn’a.

- Jestem kocie – uśmiechnął się kpiąco i bez zbędnej gadaniny wpił się w moje usta napierając na moje ciało, które przyparł do ściany. Odwzajemniałam jego pocałunki. Nie mogłam teraz przerwać. Nie było takiej opcji. Za bardzo by się wściekł….



MELISSA POV.

Biegłam przed siebie pokonując coraz większą odległość od domu. Mijałam domy i ludzi, na których starałam się nie zwracać uwagi. Omijałam przeszkody i czasem się potykałam o krawężnik, ale szybko łapała równowagę z powrotem. Nie wiem jak długo mi to zajęło, ale zatrzymałam się dopiero na obrzeżach miasta gdzie zwykle nie przebywałam. Wszyscy w mieście wiedzieli, że to tu są gangi rozwiązują swoje problemy. Nie przyniosłeś forsy to nie żyjesz, hasta la vista. Czy coś w tym guście. Nie miałam nigdy do czynienia z kimkolwiek z takiego środowiska, dlatego nie łapałam się za bardzo, o co chodzi w ich ‘interesach’. Zresztą nigdy mnie to za bardzo nie interesowało. Ważniejsze były dla mnie problemy, które się namnożyły po śmierci mojej mamy. A było ich wtedy naprawdę sporo. Rozejrzałam się i dostrzegłam wielkie magazyny ogrodzone siatką. Każdy był pomalowany na ten sam odcień brudnej żółci, która w połowie już całkowicie odeszła od budynków zostawiając je w nieprzyjemnej szarości. Kilku chłopaków kręciło się wokół jednego z nich, a inny wysoki szatyn kręcił stał przy aucie i rozmawiał przez telefon. Byłam na tyle blisko by wychwycić strzępki ich rozmów. Przeszłam przez dziurę w ogrodzeniu i schowałam się za jednym z magazynów.
- Cholera Zayn nie obchodzi mnie to kurwa!- Szatyn warknął do słuchawki.- Mamy o wiele więcej pierdolonych problemów. Niech ta suka radzi sobie sama.
Ktoś po drugiej stronie widocznie zrezygnował, bo po chwili komórka wylądowała w kieszeni chłopaka. Kilku innych chłopaków również skończyło, bo podeszli do auta i spojrzeli na niego.
- Wracamy do domu chłopaki. Nic więcej się nam nie przyda.- Wskazał na auto i zakręcił kluczykami w dłoni. Chłopaki tylko kiwnęli głowami i wsiedli do środka. On sam po chwili siedział już za kierownicą. Odpalił silnik i kilkanaście sekund później z piskiem opon odjeżdżał spod magazynu. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie jak ze zdenerwowania mocno zaciskałam pięści wbijając paznokcie w skórę. Kiedy otworzyłam dłonie pozostały na nich ślady, a gdzie nie gdzie one krwawiły. Zrezygnowana osunęłam się po ścianie mając nadzieje, że nikt przez najbliższy czas mnie nie znajdzie. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, ani komukolwiek czegokolwiek tłumaczyć.
***
Blogger mimo wszystko odmawia współpracy, a dlatego, że jest nas dwie pisze się nieco ciężej. Jednak dzięki naszej cierpliwości udało nam się stworzyć zarys i zarazem początek tej historii.
wasza Melissa  ♡

+ Pozdrowienia od Stelli ✝

3 komentarze:

Obserwatorzy