piątek, 5 lipca 2013

Prolog

Stella Pov.  
Kłamstwa, wszędzie kłamstwa. Nie ma dnia bez kłamstw i oszustw. Bez przemocy i udawania kogoś kim się nie jest.
     Ale doskonale wiedziałam w co się pakuję. Weszłam w to, w poszukiwaniu łatwej kasy. Nie wiem, czy to „jego” zasługa, czy sama chciałam. To kwestia nierozstrzygnięta i nieistotna. Teraz siedzę w tym gównie po uszy. W kłamstwie….
     Na początku wydawało się idealnym rozwiązaniem. Okłamywanie wszystkich w koło. Ojca. Rodzeństwa. Ale po pewnym czasie stało się męczące. Teraz za daleko to zaszło. Nie potrafię się z tego wyciągnąć…
     Zresztą już na to za późno. Jeśli raz wdepniesz ten śmietnik. Nie wyjdziesz z tego. Nie ma takiej opcji. Jedyną ucieczką jest śmierć. A na to nie mogę sobie pozwolić. Nie teraz.

  Pociągnął mnie do tego brak kasy. Po śmierci mamy wpadłam w złe towarzystwo. Poznałam Jussa i Zayna. To oni pokazali mi ciemną stronę tego miasta. Zaimponowali mi. A teraz ? Teraz razem z nimi rządzę tym miastem.
    Nie interesuje mnie nic oprócz „interesów”. To jest najważniejsze. Plotę głupoty ? Być może, ale po śmierci mojej mamy wszystko straciło sens. Ojciec wyjechał do pracy. Jest tylko zwykłym robotnikiem budowlanym więc nie zarabia kroci. A mając na utrzymaniu dom i trójkę dzieci, musiał wyjechać z Kalifornii. Zostaliśmy sami. Nie bez środków do życia. Ojciec płaci rachunki i przesyła pieniądze. Marne pieniądze. Ale o co mamy go winić ? Szczerze nie mam pojęcia dlaczego pałam do niego tak ogromną nienawiścią. Może to dlatego, że się zmieniłam ? Że uświadomiłam sobie, że to przez niego mama nie żyję ? Że to przez niego żyjemy tak jak żyjemy ?
     To wszystko to oczywiście tylko nieistotny stek bzdur, którymi karmię się każdego ranka.  W końcu wszystko będzie dobrze.  Nie będzie. Nienawidzę tych słów. Sprawiają, że mam ochotę sięgnąć za pasek i wyciągnąć spluwę. Potem strzelić w łeb osobie która to powiedziała. Nic. Nic nie będzie dobrze. Nie ma czegoś takiego jak szczęście. To dla głupców.

      Dzięki mojej „pracy” możemy, żyć na jakimś poziomie. Nie narzekam na brak kasy i to mnie cieszy. Kłamstwa. Znowu one.  Towarzyszą mi przez cały czas. Stojąc przed lustrem i patrząc na swoją twarz za każdym razem zastanawiam się, kim jestem. Na pewni nie ta grzeczną i pilną uczennicą z warkoczem blond włosów i książkami pod ręką. Zmieniłam się. Musiałam się zmienić. Presja środowiska. Teraz jestem suką. Zabijającą ludzi z zimną krwią, a nawet przyjemnością. 


      W tym mieście znają nas wszyscy i doskonale wiedzą, że z nami się nie zadziera. Nienawidzę oszustów i kłamców, chociaż sama taka jestem. Ale jeśli chodzi o nieczystość w interesach…..taka nie wchodzi w grę.
    Jeśli ktoś z nami  zadrze, płaci za to życiem. Więc lepiej widząc mnie na ulicy, uciekaj od razu na inną stronę. Bo gwarantuję ci, że nie chciałbyś nadepnąć mi na odcisk. Strzeż się mnie ! 

.................................................................................................................. 

Melissa Pov.
To frapujące jak jedna chwila, jeden moment, jedno wydarzenie może zmienić wszystko, co znamy. Wszystko, co wiemy zwęża się do prawdy i kłamstwa. A wtedy to się rozdziela i rozbija bańkę, którą zostaliśmy okryci. Zamknięci przed światem, który miał dawać nam wszystko, ale ona dawała schronienie przed złem. I nie pozostaje już nic. Bo zaufanie już nim nie jest.

Budząc się każdego dnia po tamtej nocy dodawałam sobie coraz więcej sił by sprostać wszystkiemu, co może mi się przydarzyć. Kolejnej powtórce z koszmaru, jaki przeżyła moja rodzina. Ale nic nie nadchodziło i nic nie zamierzało zmącić tego spokoju.

Kiedy stało się coś, co zupełnie mnie zaskoczyło nie było już czasu. Ani by się przygotować, ani by z tym walczyć. Zostało tylko stanąć naprzeciw tego, co wystawiło nas na próbę. Tym jak moja siostra obróciła całe nasze, życie do góry nogami. Jak jego oczy zawładnęły każdym ołówkiem i kartką, nad którą spędzałam większość czasu. Był wszędzie, one były. Stały się moim prześladowcą, a jedyne, co ja potrafiłam to brnąć w to dalej. W coś, czego miałam potem całkowicie żałować. Ale nie wtedy.


Życie nie uczy nas tego, żeby było nam łatwiej. Ono chce byśmy przeżyli je tak jak może przeżyć tylko najodważniejszy. Jedno się zaczyna inne kończy. Mamy coś by potem to stracić i zyskać coś więcej. Chce byśmy byli na koniec zadowoleni, że nic nas nie ominęło. I chociaż w tym całym bałaganie uczuć, rozpaczy, ale i radości będziesz kląć i zaklinać Boga za to, że nie daje Ci tego, o czego pragniesz potem podziękujesz za najpiękniejsze wspomnienia. Ja dziękuję za wszystko. Było różnie w tym wszystkim, ale dzięki temu wiem, czego chcę dziś.

Zapędzona na koniec świadomości, straciłam poczucie własnej wartości. Wszystko było nagle. Były pieniądze, pojawiło się szczęście, ale za tym wszystkim szereg niepowodzeń. Problemy i niebezpieczeństwa, których nie sposób było zapobiec. Łzy w moich oczach były częste, ale musiałam chronić to, co miałam blisko siebie. Nie mogłam pozwolić by zraniono moich bliskich. Dałam siebie, jako tarczę jednak za słabą na tą walkę. Stałam się swoim najgorszym wrogiem. Złym cieniem, odbiciem tego, czego nigdy nie chciałam w sobie mieć. Wiara, która była głęboka uratowała mnie. Musiałam zwalczyć to, czego nie mogłam uratować. Musiałam się z tym pogodzić.

       



5 komentarzy:

  1. Nie lubię opowiadań tego typu, ale to mnie zaciekawiło, ma w sobie to coś. Masz duży talent, pisz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. SUPER JEST NIE MOGE SIE DOCZEKAC NASTĘPNEGO <3

    OdpowiedzUsuń
  3. on jest świetny czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością <33

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mnie to zaciekawiło skarbie. Na pewno będe czytać dalej ♥
    ps. CherOurson

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy