poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 3

Stella POV's   

Obudziłam się już następnego dnia. Leżałam w swoim własnym łóżku i własnym pokoju. Powieki same zamykały się pod swoim ciężarem. Z trudem udawało mi się trzymać je otwarte. Bolało mnie ramię. Całe było zdrętwiałe. Próbowałam przewrócić się na bok ale to tylko wywołało falę potwornego bólu.
- Auuuuuuu! – Wrzasnęłam i odruchowo złapałam się za obolałe mijesce. Czułam pod palcami miękki bandaż ale to nadal cholernie bolało. – Kurwa mać – przeklnęłam pod nosem i zamknęłam oczy.
- Stella ?!- usłyszałam zdenerwowany głos Zayn’a. – Co się dzieje ? – usiadł obok mnie na łóżku i złapał mnie za zdrową rękę. Skuliłąm się i otworzyłam oczy.
- Boli – dałam radę wyszeptać i zacisnęłam usta w cienką linijke.
- Wiem kochanie wiem, ale spokojnie -  pogłaskał mnie po włosach i wstał. Bez słowa wyszedł z mojej sypialni. Ból był tak okropny, że zamknęłam oczy i po prostu zemdlałam.

Stella ! – poczułam uderzenie w twarz i coś mokrego na sobie. – Stella do cholery jasnej ! – teraz słysząłam już o wiele wyraźniej. To Winslet krzyczał. – Kurwa obudź się ! – poczułam jak mną szarpie. Powoli otworzyłam ciężki powieki i nerwowo nabrałam powietrza.
- Co ? – wychrypiałam  niezrozumiale i próbowałam podnieść się na łokciach ale ktoś mnie przytrzymał.
- Żyj kurwa. Już myśleliśmy, że będzie po tobie – usmiechnął się zadziornie i wyszedł ciągnąc za sobą Melissę. Spojrzałam prosto w oczy Zayna nie rozumiejąc. On jedynie pokręcił głową i usiadł obok mnie tuląc mnie ostrożnie do siebie.  
- Nigdy nie wybaczył bym sobie gdyby coś ci się stało – wyszeptał w moje włosy i pocałował mnie czule.
- Ale co się stało ? – patrzyłam na niego nadal nie wiedząc co się dzieje i o co mu chodzi. – Co tu robił Winslet i Melissa ? O co chodzi Zayn ?
- Zemdlałaś. Próbowaliśmy Cię wybudzić ale strasznie opornie to szło – pogłaskał mnie po policzku. Widziałam na jego twarzy strach i czułość.
- Och..- tylko tyle zdołałam powiedzieć. Nadal moje lewe ramię niemiłosiernie mnie bolało.
- Musisz coś zjeść – powiedział surowym i stanowczym tonem.
- Nie mam ochoty – pokręciłam przecząco głową.
- Musisz – syknął przez zaciśnięte zęby i wyszedł z mojego pokoju. Próbowałam jakoś inaczej się ułożyć, miałam odrętwiałe i obolałe ciało. Jednak każdy ruch sprawiał mi ból. Skrzywiłam się i jęknęłam opadając bezsilnie na poduszki. Chciałam po prostu zasnąć i obudzić się kiedy już będzie po wszystkim. Jednak nie było mi to dane. Już po chwili do pokoju wkroczył Zayn niosąc tacę z jedzeniem
- Masz zjeść to wszystko – postawił tacę na stoliku obok mojego łóżka i po prostu wyszedł. Przygryzłam wargę ze zdenerwowania. Powoli krzywiąc się cholernie z bólu podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na jedzenia. Zemdliło mnie ale przełknęłam ślinę i zabrałam się za jedzenie.

Justin POV’s.

Kiedy po wydarzeniach poprzedniej nocy obudziłem się w obcym domu przez chwilę nie miałem pojęcia gdzie jestem. Zorientowałem się, że spałem w fotelu. Rozejrzałem się dookoła i wtedy zauważyłem ją. Dziewczynę o pięknych długich i czarnych kręconych włosach.  Niesamowicie hipnotyzujących zielonych oczach i tym jej kpiącym uśmieszkiem . Czy ja byłem w niej zakochany ? Nie to nie możliwe. To nie mogła być prawda. Kochanie jej w ogóle nie wchodziło w grę. Było zbyt niebezpieczne. Cholernie niebezpieczne. Ja byłem niebezpieczny. Zagrażałem jej. Przeze mnie na jej życie mogło czyhać wielu „bandytów”. Sam siebie powinienem tak nazywać, ale jednak zawsze coś mnie powstrzymywało. Otrząsnąłem się. Nie mogłem się w niej zakochać, chociaż na to było już za późno. Nie mogłem cofnąć swoich uczuć więc jedyne co mi pozostało to nie pozwolić jej zakochać się we mnie. Wiedziałem że mnie lubi. I to bardzo. Rumieniła się w moim towarzystwie co było cholernie słodkie. Tak seksownie przygryzała wargę.
-Winslet ! Opanuj się kurwa ! – skarciłem się w myślach.  Musiałem pozbyć się z mojej głowy tego obrazu. Musiałem wyjść zanim ona zorientuje się, że byłem tu przez całą noc. Wstałem szybko z fotela, zarzuciłem na siebie swoją skórzaną kurtkę i pospiesznie wyszedłem z jej pokoju.
Zbiegłem na dół po schodach gdzie natknąłem się na Zayn’a.
- Jak z nią ? – spytałem bez ogródek.
- Chyba niezbyt dobrze – pociągnął za końce swoich włosów. – Cały czas majaczy i tak naprawdę do końca się nie obudziła – westchnął.
- Podaj jej jakieś leki i cały czas jej pilnuj – spojrzałem na niego poważnie chociaż chciałem udawać obojętność. Że ta suka po prostu mnie nie obchodzi. A jednak coś mnie obchodziła. – Ja jadę do domu sprawdzić czy chłopaki wykonali moje polecenia – odparłem rzeczowo. – Potrzebujesz czegoś ?
- Nie – pokręcił głową. – Byłem w domu nad ranem – ruszył już bez słowa więcej  na górę.  Sam wyszedłem z domu i wsiadłem do swojego czarnego jeep’a. Odpaliłem silnik, który delikatnie zawarczał i wyjechałem z podjazdu. Cały czas przed oczami miałem zajścia wczorajszej nocy. To jak Stells wyczołgała się z samochodu. Reakcje Melisssy gdy ją zobaczyła i tą panikę w jej oczach. To jak już po wszystkim zniosłem ją do sypialni a ona bezradnie zanosiła się płaczem w moich ramionach. Z tego wszystkiego nie zauważyłem czerwonego światła i przejechałem przez skrzyżowanie unikając zderzenia z nadjeżdżającymi z boku samochodami. Przycisnąłem gaz do dechy i jakoś dałem radę z tego wybrnąć. W końcu byłem niezłym kierowcą. Po paru minutach byłem już na miejscu. Zaparkowałem i zostawiłem kluczyki w stacyjce. Wszedłem do domu i zauważyłem chłopaków na kanapie. Stanąłem naprzeciwko nich.
- I jak panowie ? Wszystko poszło gładko jak po maśle ? – zaśmiałem się złowieszczo……


   Kiedy skończyłem „rozpoznanie terenu” czyli upewnienie się za pomocą chłopaków, że wszystko jest w porządku, przebrałem się w czyste ubrania i wyszedłem z domu. Wsiadłem do swojego samochodu i ruszyłem w stronę centrum kiedy zadzwonił mój telefon, odebrałem go i warknąłem do słuchawki :
- Czego ?
- Winslet kurwa musisz nam pomóc. Stella zemdlała nie mamy pojęcia co robić, nie da się jej wybudzić – słyszałem przerażony głos kumpla. Jeszcze nigdy nie słyszałem, żeby czymś tak bardzo się denerwował. Poza tym chodziło o moją przyjaciółkę. Byłem zły, ale rozłączyłem się i  z piskiem opon zawróciłem na światłach pędząc w stronę ich domu. W myślach powtarzałem swoje własne słowa jak mantrę.
- Nie rzucę się na Mel kiedy tylko ujrzę jej malinowe wargi i nie pocałuję jej. – powtarzałem to sobie w kółko a i tak obawiałem się, że to zrobię. Kiedy dotarłem na miejsce wysiadłem z auta i wszedłem do środka bez pukania. Słyszałem ich głosy z góry. Pobiegłem na górę i wszedłem do jej pokoju. Zayn polewał jej twarz zimną wodą a Melissa delikatnie ją potrząsała. Ujrzałem zgrabne ciało tej istotki w bokserce z dość sporym dekoltem i przygryzłem wargę nawet zbytnio tego nie kontrolując. Oprzytomniałem po dobrych kilku minutach, Oderwałem wzrok od jej kształtnego biustu i podszedłem do Stelli. Złapałem ją za ramiona i uderzyłem ją mocno w twarz kładąc mokrą szmatę na jej klatce piersiowej.
- Stella ! – wrzasnąłem. – Stella do cholery jasnej ! – krzyknąłem ponownie kiedy nie zareagował. Gdy nadal nic się z nią nie działo zacząłem nią szarpać i potrząsać. – Kurwa obudź się ! – wpatrzyłem się w jej postać i zauważyłem jak otwiera oczy.
- Co ? – wychrypiała i próbowała się podnieść ale przytrzymałem ją. Kamień spadł z serca, chociaż i tak nigdy nikomu nie przyznał bym się do tego. Bo co mnie obchodziła ta głupia suka która sama w dodatku zgotowała sobie taki los.
- Żyj kurwa. Już myśleliśmy, że będzie po tobie – odparłem z zadziornym uśmieszkiem na ustach i wyszedłem z jej sypialni ciągnąc za sobą Melissę. Ona uśmiechnęła się do mnie nieśmiało a ja próbując się powstrzymać odciągnąłęm ją od siebie i spojrzałem w jej oczy.

- Lepiej trzymaj się ode mnie z daleka – powiedziałem to i szybko zbiegłem na dół wychodząc z domu. Tego było za wiele. Musiałem jakoś odreagować. Wsiadłem do samochodu i odjechałem…..

wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 2

STELLA POV.

 Obudziłam się wczesnym rankiem w ramionach Zayna. Spojrzałam na jego spokojną podczas snu twarz i wstałam z łóżka powoli,  tak by go nie obudzić. Spojrzałam na zegarek. Dopiero szósta.
Na palcach skierowałam się do pokoju siostry. Chciałam sprawdzić czy po naszej wczorajszej kłótni wróciła do domu. Uchyliłam cichutko drzwi do jej pokoju i ujrzałam jej śpiącą postać. Odetchnęłam z ulgą i zamknęłam drzwi. Chociaż wczoraj cholernie poniosły mnie nerwy, a ona mnie wkurwiła, to nadal była moją młodszą siostrą i nadal martwiłam się o nią.
Wróciłam do sypialni i wsunęłam się do łózka. Mój chłopak obudził się i spojrzał na mnie swoimi ciemnymi oczyma. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował namiętnie. Odwzajemniłam pocałunek uśmiechając się lekko.
- I jak skarbie ? – błysnął zębami.
- Wspaniale – uśmiechnęłam się i musnęłam jego usta.
- No to zobaczymy, czy będziesz mogła chodzić – złapał mnie za pośladek, a je cichutko pisnęłam.
- Zobaczymy – odpowiedziałam z tajemniczym uśmieszkiem. Zayn pokręcił głową i wstał z łóżka. Szybko się ubrał i zniknął w łazience. Sama wróciłam do pozycji siedzącej związując swoje włosy w kok.  Po chwili wrócił i uśmiechnął się.
- Pamiętaj o robocie. O 8 u nas – zmierzył mnie wzrokiem.
- Tak pamiętam – wstałam z łóżka tuląc się do niego. – Kocham cię misiaczku – szepnęłam mu do ucha.
-Ja też Cię kocham – pocałował mnie. – Do później – znowu się uśmiechnął i wyszedł.

MELISSA POV.

Następnego dnia wszystko toczyło się już zupełnie inaczej. Kiedy się obudziłam Mogłam już wyczuć tą napiętą chmurę burzową, która nadciągnęła nad nasz dach. Wstałam z łóżka i ubrałam się w czarne rurki i białą bokserkę, a do tego beżowy sweter. Jak zawsze wykonałam wcześniej poranną toaletę. Zbiegłam na dół i spojrzałam na brata, który kończył swoje śniadanie. Ja nie miałam na nie większej ochoty, więc je sobie odpuściłam. Podeszłam do okna i przyjrzałam się jak sąsiedzi zbierają się do pracy. Kilku krążyło jeszcze przy samochodach, inni uspokajali swoje dzieci. Niektóre stały już na przystanku czekając na autobus. Odwróciłam się w tym samym momencie, kiedy do kuchni wkroczyła Stella. Spojrzała na mnie wymownie, ale nie powiedziała ani słowa. Zacisnęła usta w cienką linię i odwróciła ode mnie wzrok.
-Daniel pospiesz się, bo się spóźnimy.- Mruknęła sprawdzając czy wszystko ma w torebce. Wiedziałam, że te słowa skierowane są też do mnie, ale nie chciała się do mnie odzywać. I wzajemnie.

Dziesięć minut później byłam już w szkole i szukałam wzrokiem Missy. Miała się u mnie pojawić o drugiej w nocy, ale to się nie stało. Kiedy w końcu udało mi się ją złapać odrzekła, że została zaproszona na noc do innej znajomej i skorzystała, żeby nie psuć mi snu. Nie miało to większego znaczenia, bo do około czwartej czekałam na nią zdenerwowana, aż wyczerpana zasnęłam nawet nie wiadomo, kiedy. Ona jedynie grzecznie przeprosiła i uciekła gdzieś, a raczej na zajęcia. Jednak było to dla mnie nieco dziwne. Zachowywała się wobec mnie tak jakbym zrobiła coś nie tak. Zupełnie jak wszyscy ludzie wokoło nas. Nie miałam pojęcia, na czym to miało polegać, ale jeśli chcieli bym się od nich odcięła albo raczej oni ode mnie to im się to udało. Zostałam praktycznie sama. Zabrali mi nawet Missy, którą znałam już zbyt wiele lat by czuć złość. Został jedynie smutek i ból, bo jej ufałam, a ona po prostu nagle zaczęła mieć mnie gdzieś.

STELLA POV.

Westchnęłam i zabrałam się za ogarnianie siebie. Pościeliłam łóżko i szybko posprzątałam pokój. Potem podeszłam do szafy i zastanowiłam się w co mam się ubrać. Musiałam wziąć wygodne ubrania, bo pewnie nie wrócę tak prędko do domu.  W końcu zdecydowałam się na czarne rurki i czerwoną bluzkę wyciętą pod pachami. Zostawiłam ubrania na łóżku i ruszyłam do łazienki. Weszłam pod prysznic i odkręciłam wodę. Czując na sobie ciepły strumień wody zrelaksowałam się. Odświeżyłam się i wyszłam. Umyłam zęby i nałożyłam na siebie lekki makijaż. Wróciłam do sypialni i ubrałam się w przygotowane ubrania. Do tego założyłam czerwone vansy i czarną skórzaną kurtkę. Zostawiłam swoje kręcone włosy rozpuszczone i przewiązałam je czerwoną bandaną jak opaską. Szybko poszłam do pokoju brata budząc go. Do Melisy nawet nie zapukałam.
Kiedy Daniel zszedł na dół ja wróciłam do sypialni. Wrzuciłam do torebki wszystkie potrzebne mi rzeczy. Telefon, okulary, klucze od samochodu i domu. Portfel i przede wszystkim broń. Gotowa zeszłam na dół i ujrzałam Daniela w kuchni. Widziałam tez moją siostrę ale nie odezwałam się.
- Daniel pospiesz się bo się spóźnimy – mruknęłam, mając na myślę również moją siostrę., Jeszcze raz upewniłam się, że wszystko mam.  Wyszłam razem z nimi z domu i odwiozłam ich do szkoły. Potem spod budynku od razu ruszyłam w stronę domu chłopców.  Usłyszałam mój telefon. Zjechałam na pobocze i zaczęłam szukać w torebce mojego białego iPhona. Kiedy go w końcu znalazłam odebrałam nawet nie patrząc kto dzwoni.
- Tak ? – powiedziałam znudzonym głosem i włączyłam się z powrotem do ruchu.
- Masz pięć minut – usłyszałam głos Winsleta.  Rozłączyłam się i przyspieszyłam zaciskając dłonie a kierownicy. Nie lubiłam tego. Dotarłam pod ich dom i wysłuchałam wskazówek. Razem z Zaynem pojechałam do magazynu. Schowaliśmy mój samochód z tyłu i weszliśmy we dwoje do środka.
- Stella..- Zayn podszedł do mnie i mruczał do mojego ucha.
- Tak ? – uśmiechnęłam się szeroko czując jego dłonie na mojej tali.
- Wiesz co – mruknął i przygryzł płatek mojego ucha. – Mam na ciebie ochotę. Tu i teraz – szepnął. Uśmiechnęłam się. Kanapa stała parę kroków od nas…..

MELISS POV.

W szkole jak w szkole było okropnie. Krąg ludzi, którzy zaczęli uważać mnie za nie wartą poświęcenia choćby chwili się zacieśniał, a ja psychicznie miałam dość ich tortur. Każde krzywe spojrzenie kierowane w moją stronę nie było poświęcone mi, ale mojej siostrze. Mieli nas za oszustki, manipulantki i zwykłe nic nie warte dziwki. To mnie okropnie bolało, więc od razu po lekcjach wybiegłam ze szkoły tak by się nie natknąć na wielu ciekawskich. Nie chciałam wracać do domu, bo to mogłoby przysporzyć mi większych problemów. Jedynym miejscem, w jakie mogłam się udać bez narażania się na jakiekolwiek ryzyko i jedyne, jakie przychodziło mi na myśl to opuszczone tereny gdzie mieściły się stare magazyny. Tam gdzie dzień wcześniej byłam świadkiem dziwnej rozmowy. Tak, więc zgodnie ze swoim planem ruszyłam w tamtą stronę. Droga zeszła mi całkiem szybko, bo miałam wiele rzeczy do przemyślenia. Dzisiejszy powrót do domu, który mnie czekał. Ponowne zmierzenie się z siostrą i z bratem, który był cały w tej sytuacji zagubiony. Nie miałam pojęcia jak to rozegrać tak by nikt nie ucierpiał. A ja cierpiałam przez to, co działo się dokoła mnie. I miałam tego serdecznie dosyć. Kopnęłam stopą kamień, który leżał na mojej drodze i podniosłam głowę w górę chcąc się wyrwać z tych rozmyślań. Wtedy dostrzegłam to samo auto, co wczoraj. Szybko się rozejrzałam i ponownie przeszłam przez dziurę w ogrodzeniu. Schowałam się za ścianą i wychyliłam delikatnie głowę. Samochód zatrzymał się przed wejściem do magazynu. Wysiadł z niego ten sam chłopak, którego wcześniej widziałam jak rozmawiał przez telefon. Tyle, że tym razem był sam. Z auta nie wyszedł nikt więcej. Im bliżej był wejścia do magazynu tym bardziej ja przesuwałam się wzdłuż bocznej ściany starając się być jak najbardziej niewidzialną. W pewnym momencie drzwi do hangaru się otworzyły i stanął w nich chłopak, którego jeszcze w życiu nie widziałam. Ale to nie on przykuł moją uwagę. Tylko blondynka, która zwisała na jego ramieniu. Stella. Moja własna siostra. Nie mogłam w to uwierzyć. Wciągnęłam głęboko powietrze cofając się z powrotem po ścianie. Jednak na moje nieszczęście brunet się odwrócił i mnie zauważył. Na początku jego mina nic nie wyrażała. Po chwili jednak ściągnął brwi i bez zastanowienia wyciągnął pistolet zza paska i wymierzył w moja stronę. Czułam, że tracę oddech jakby to miały być moje ostatnie chwilę. Nigdy wcześniej nie czułam takiego przerażenia. Serce waliło mi w piersi niczym koliber, a ja odliczałam już sekundy do strzału. W myślach nawet widziałam jak moje ciało opada najpierw na kolana, a potem upadam twarzą uderzając o asfalt, a krew wypływa z mojego ciała mieszając się z brudem. Jednak, kiedy tylko Stella mnie zauważyła, sprawnym kopniakiem wykopała mu broń z dłoni i spojrzała na mnie błagalnie. Czułam na sobie ciężar jej spojrzenia. Wszystko to zalało mnie falą rozczarowania i zdziwienia. A więc ona jednak była taka jak wszyscy mówili?
-Poznajcie się. To Melissa moja młodsza siostra.- Westchnęła i spojrzała kręcąc na mnie głowa. Ten moment ciągnął się w nieskończoność, a cisza uderzyła w moje uszy jakby rozbijała moje bębenki. Widziałam jak oczy bruneta ciemnieją. Odwrócił się na pięcie i wszedł do środka. Wiedziałam już, że mnie nie polubił.
-Chodź.- Brunet, który stał obok mojej siostry nie zaszczycił mnie nawet spojrzeniem i oboje ruszyli do środka zaraz za szatynem.
Rozglądnęłam się dokoła i nie pewnie ruszyłam za nimi. Sama nie wiedziałam w tamtym momencie, co o tym wszystkim sądzić. Odczuwałam strach, ale i coś jeszcze tylko nie wiedziałam jeszcze, co. To uczucie odebrało mi potem zdolność racjonalnego myślenia i zagubiło mnie w labiryncie prawdy i kłamstwa.
W środku widniała wielka przestrzeń, ale była ona zapełniona wielkimi skrzynkami z jasnego drewna. Stały uszeregowane pod jedną ze ścian i na każdej widniał numer seryjny oraz napis. Nie mogłam go doczytać, ale starałam się na nich nie skupiać. Bałam się, że rozzłoszczę chłopaka, który chciał mnie zabić.
-Stella do cholery miałaś pilnować takich rzeczy!- Stella stała przed szatynem ze skruszoną mina, a on się na nią wydzierał.
-Nie miałam pojęcia, że ona w ogóle się o tym dowie!- Mimo wszystko nadal była narwana, przez co jej nerwy szybko puszczały i stawała się tak samo opryskliwa jak i jej przeciwnik.
-Kurwa! Nie denerwuj mnie suko. Ona miała się tu nigdy nie pojawić!- Podszedł do niej, a w jego dłoni nadal spoczywała broń, na co się lekko wzdrygnęłam.
-Pieprzony, jesteś popieprzony Winslet!- Zawarczała unosząc przed siebie zaciśnięte pięści. Chłopak na to nie zareagował, ale widać było wyraźnie żyły na jego szyi, które pulsowały.
-Nie wnerwiaj mnie idiotko, spieprzyłaś to jak wszystko. Nawet nie potrafisz utrzymać swojej narwanej siostrzyczki w popierdolonym domu!- Złapał ją za nadgarstki, a jego oczy stały się zupełnie czarne. Jak dwa małe węgle, które właśnie ktoś podpalił. Między nich wszedł wysoki brunet, który musiał być chłopakiem mojej siostry i odepchnął Winsleta od niej.
-Uspokójcie się do cholery jasnej, dobra?!- Wrzasnął i powiódł po ich twarzach, a potem ich wzrok skupił się na mojej.
-Zayn, kurwa nie wtrącaj się!- Wyrwał się z jego uścisku i przeniósł wzrok za jego spojrzeniem. Zmierzył mnie od góry do dołu i splunął.- Ładna suka, ale nie powinno Cię tu kurwa być.- Włożył broń ponownie za pasek, ale i tak jak dla mnie niebezpiecznie lśniła w świetle jarzeniówek.
-Daj jej do cholery spokój!- Wydarła się Stella i podeszła kilka kroków w moją stronę.- Melissa powinnaś wracać do domu.- Spojrzała na mnie, ale, mimo, że głos był łagodny oczy jej płonęły. Przekroczyłam pewną granicę, a ona nie chciała tego zaakceptować.
-Nie, nie ma mowy. Ona ma tu zostać.- Winslet stał wpatrzony we mnie, ale jego wzrok dziwnie stał się kojący. Jego oczy odzyskały swoją barwę i przybrały kolor płynnej czekolady.
-Nie może, mamy akcję Justin.- Zayn spojrzał na niego jakby nic mu się nie chciało, ale to dawało mi jakąś perspektywę.
-Zabiorę ją do domu i tu wrócę.- Stella nie zaszczyciła mnie nawet spojrzeniem i ruszyła do wyjścia z hangaru. Ruszyłam zaraz za nią, ale wiedziałam, że jeśli się odezwę gorzko tego pożałuję. Czułam w jak w środku mój żołądek się zaciska i jedyne, co miałam w myślach to hipnotyczne spojrzenie Justina Winsleta.

STELLA POV.

Melissa szła zaraz za mną. Byłam tak wściekła na nią, że nawet nie miałam ochoty na nią patrzeć. Same problemy. Szarpnęłam klamkę i drzwi samochodu się otworzyły zamknęłam je z hukiem i czekałam. Kiedy zajęła miejsce obok mnie, ruszyłam z piskiem opon z parkingu w stronę domu. Pędziłam przez miasto nawet nie zapinając pasów. Nie miałam czasu na zbędne krzyki i tłumaczenia. Musiałam wrócić do magazynu i wykonać najlepiej jak potrafiłam swoje zadanie. Wysadziłam ją pod domem i bez słowa wróciłam do magazynu.

   Kilka godzin później mieliśmy już ustalony plan i wszystko przygotowane. Zbieraliśmy się z chłopakami.  Ja usiadłam za kierownicą mojego białego forda, obok mnie zajął miejsce Zayn, wcześniej wkładając do bagażnika broń i inne potrzebne rzeczy. Kiedy Juss zajął miejsce na tylnej kanapie ruszyłam. Wyjechałam na drogę i płynnie włączyłam się do ruchu.  Jechałam zaraz za czarną furgonetką z chłopakami, a za mną jechał czarny Range Rover . jechaliśmy dość szybko i już po chwili mknęliśmy autostradą za miastem.
- Wyprzedź ich teraz – nakazał Winslet a ja to wykonałam. Przyśpieszyłam i wyprzedziłam ich nie zwalniając jednak nadal.
- Teraz zjedź tu z autostrady. – poprawił się na siedzeniu.  Skręciłam na boczy pas i po chwili całkiem na zjazd z autostrady i ruszyłam w stronę nieznanego mi miasta. Furgonetka z chłopakami jechała cały czas za nami.
- Zayn – powiedział Justin. – Daj cynk chłopakom, już czas – powiedział jedynie a Zayn kiwnął głową i wyciągnął telefon.
- Zjeżdżajcie już na boczna drogę. Spotykamy się na miejscu. –spojrzał  na mnie a ja zacisnęła mocniej dłonie na kierownicy zmieniając biegi. – Tak jak było mówione, stoicie w pogotowiu  - rozłączył się. – Stella zjedź tutaj – wskazał na kolejny zjazd i znaleźliśmy się na bocznej drodze, jak się domyśliłam prowadzącej do portu. Przyspieszyłam trochę i patrzyłam cały czas na drogę. Widziałam już w oddali zarysy przyportowych magazynów i  łodzie. Po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Zatrzymałam samochód przy jednym z nich a chłopcy wyskoczyli ze środka i pomknęli w stronę wejścia do magazynu. Zaraz za mną pojawiła się furgonetka z chłopakami. Nawet nie zauważyłam jak mocno ściskam kierownicę ze zdenerwowania, do póki nie zauważyłam małych plamek krwi na moich dłoniach. Rozluźniłam uścisk. Wyjęłam broń ze schowka, odblokowałam ją i wysiadłam z samochodu zostawiając go na chodzie. Chwilę później na miejsce zajechał Range Rover i wszyscy razem polecieli do środka. Rozległy się strzały a ja instynktownie mocniej ścisnęłam broń. Chłopcy zaczęli wynosić towar do furgonetki a ja rozglądałam się po terenie, kiedy go dostrzegłam.  Czarnoskóry młody chłopak w żółtej bluzie. Czai się za krzakiem i celuję we mnie. W pierwszej chwili paraliżuje mnie strach. Nie wiem co mam robić. Widzę jak chłopak oddaje strzał. Bez chwili namysły celuję w niego i robię to samo, zdążam tylko lekko osunąć się w bok i czuję przeszywający ból w lewym ramieniu.  W tym samym momencie z magazynu wybiegają Zayn i Justin.
- Jedziemy ! – woła Winslet, a ja wskakuję do samochodu razem z nimi i szybko odjeżdżam. Zaraz za nami wyjeżdża nasza czarna furgonetka i Range Rover. Przyspieszam. Już po kilkunastu minutach mknę autostradą. Czuję potworny ból w lewej ręce i modlę się w duchu, aby krew nie przeciekła. Jednak kiedy byliśmy już w połowie drogi, krew przeciekła i zaczęła kapać na moje spodnie. Skrzywiłam się a wtedy zauważył to Zayn.
- Kurwa mać Stella ty krwawisz ! – spojrzał na mnie przerażony.  Winslet rozejrzał się i warknął.
- Zatrzymaj się ! – kiedy nie posłuchałam warknął ponownie. – Zatrzymaj się mówię kurwa ! – w końcu zjechałam na pobocze i wytoczyłam się z samochodu. Zakręciła mi się w głowie i czułam jak lecę ale w ostatniej chwili ktoś mnie złapał.
-Wsadzimy ją na tylną kanapę a ja poprowadzę – zrobili tak jak powiedział Justin i już po chwili siedziałam otępiała z tyłu a Zayn obok mnie.
- Spokojnie kochanie zaraz będziemy – szeptał mi do ucha.
- Jak to się kurwa stało? – Winslet był wyraźnie mocno wkurzony.
- Wysiadłam z samochodu, żeby sprawdzić teren. Wtedy go zauważyłam. Stał tam i celował we mnie. Nie zdążyłam całkiem się odsunąć – powiedziałam i oparłam głowę o ramię Zayna a moje powieki same opadły.

niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 1

STELLA POV.
-Stella ! – usłyszałam głos swojej mamy i pospiesznie zeszłam na dół.
- Tak mamo ? – weszłam do kuchni i spojrzałam na nią. Moja mama była taka piękna. Miała brązowe, kręcone włosy i duże piwne oczy. Uśmiechnęła się do mnie szeroko…

Do dziś pamiętam jej ciepły uśmiech, ale to już przeszłość. Jej już nie ma. Umarła. Od dwóch lat jesteśmy sami. Bez kochającej mamy, z ojcem pijakiem na karku. Zdani na siebie, na mnie. Całe moje życie wywróciło się do góry nogami. Ojciec pił. A ja zostałam z tym wszystkim sama. Mając na głowie młodsze rodzeństwo. Zdana na siebie i zupełnie odmieniona.
-Daniel ! – szturchnęłam lekko jeszcze śpiącego brata. – Wstawaj mały, bo spóźnimy się do szkoły – Mój brat miał 10 lat. Był jeszcze mały kiedy mam umarła, dlatego najbardziej to przeżył. Miał włosy w kolorze jasnego brązu i duże piwne oczy, takie jak mama.
-Mhmm…-mruknął jedynie i zwinął się w kłębek. Był taki bezbronny.
-Daniel proszę cię nie mam czasu – zdenerwowałam się, i zabrałam mu kołdrę. Nie lubiłam na niego krzyczeć, ale czasem po prostu nie dawał mi wyboru.
-Już Stella - usiadł prosto na łóżku przecierając swoje zaspane oczka. Podałam mu ubrania, które naszykowałam dla niego i wyszłam. Zapukałam do drzwi pokoju mojej młodszej siostry.
- Tak ? - otworzyła mi drzwi z lekkim uśmiechem na ustach.
- Zejdź zaraz na śniadanie Meli - poprawiłam szlafrok i poszłam do swojej sypialni. Wyjęłam z szafy jasne, przylegające i poprzecierane jeansy oraz szeroki biały t-shirt z kieszonką. Zapięłam na stopach brązowe rzymianki, związałam swoje długie blond włosy w kok i wrzuciłam do torby potrzebne rzeczy. Zeszłam na dół, gdzie moje rodzeństwo już kończyło jeść śniadanie.
- Za pięć minut wychodzimy - mruknęłam i podeszłam do lustra. Nałożyłam na twarz lekki makijaż. Musiałam szybo odprowadzić ich na przystanek, bo miałam dzisiaj na głowie kilka ważnych spraw do załatwienia. 
- Gotowi ? - weszłam do kuchni po umówionym czasie. Co jak co, ale chłopcy nauczyli mnie punktualności, w naszym biznesie, o twoim życiu może rozstrzygnąć jedna głupia minuta, a nawet sekunda. Oni jedynie pokiwali głowami i wyszli z domu. Zamknęłam drzwi na klucz i spojrzałam na nich.
- A co wy tacy smętni ? - uśmiechnęłam się sztucznie. Podałam rękę Danielowi, ignorując fakt, że nikt mi nie odpowiedział i razem ruszyliśmy w stronę przystanku.

MELISSA POV.


Budzik zadzwonił jak zwykle o tej samej porze. Przebudzona rozejrzałam się dokoła i jak co dzień pierwszą moją myślą było to jak bardzo brakuje mi naszej mamy. Od dnia jej śmierci żyliśmy rutyną okropnie przeciążoną ogrywaniem roli, którą ktoś nam z góry nałożył. Jakbyśmy dostali wieczny scenariusz, który nigdy się nie kończył.
Z westchnieniem podniosłam się z łóżka, a wtedy nie zawodna starsza siostra zapukała do mych drzwi. Podeszłam do nich i uchyliłam je na tyle by zobaczyć jeszcze nieuczesaną wysoką blondynkę o brązowych oczach.
-Tak?- Uśmiechnęłam się do nie delikatnie.
- Zejdź zaraz na śniadanie Meli.- Poprawiła szlafrok i wycofała się do siebie.
Jak co rano wszystko odbywało się w takim samym porządku. Zajęłam własną łazienkę i szybko umyłam zęby, spięłam włosy w luźny kok, po czym wróciłam do sypialni by przebrać się w jasne przylegające jeansy czarną bokserkę i czerwono-czarną koszulę w kratkę. Gotowa chwyciłam swój plecak i wyszłam z pokoju. Zbiegłam ze schodów przeskakując, co drugi stopień i włożyłam czarne trampki za kostkę. Gotowa rozejrzałam się i wdziałam jak Daniel również zeskakuje już na dół. Oboje zabraliśmy się za szybkie śniadanie w postaci płatków z mlekiem. Kiedy skończyliśmy wstawiłam miski do zlewu, a Stella właśnie zeszła na dół.
-Gotowi?- Zapytała nas, a my spojrzeliśmy tylko na nią smętnie. Ruszyliśmy w stronę drzwi wejściowych i przestąpiliśmy przez próg. –A co wy tacy smętni?- Zapytała nas ze sztucznym uśmiechem. Żyliśmy scenariuszem.
Potem było już łatwiej. Kiedy dotarliśmy do szkoły Daniel udał się do swojego oddziału ja do swojego. Pierwsze, co to rzuciła się na mnie moja przyjaciółka. Mała beztroska istotka z humorem niczym chochlik, którego jednocześnie można było kochać, ale i nienawidzić tak bardzo, że to wydawało się czasem nie możliwe.
-Witaj Mel.- Musnęła moje policzki europejskim zwyczajem i złapała pod ramię. Tylko ona sprawiała, że dzień nie nabierał rutyny, ale miał całkiem pozytywny przekaz.
-Cześć Missy.- Uśmiechnęłam się do nie wesoło. Była niska, ale nie na tyle by nikt jej nie zauważał. Do tego miała długie blond włosy, które opadały jej na ramiona i niebieskie oczy. Jedna z najpiękniejszych dziewczyn w szkole. Miała jednak na tyle rozumu by się z tego powodu nie wywyższać. W dodatku uwielbiała balet. Czy to nie idealny chochlik?
-Słuchaj Melissa. Jest sprawa. Dałabyś radę dzisiaj mnie trochę kryć? Chcę iść na imprezę, ale wiesz, że moja mama mnie nie puści. Wrócę góra o drugiej i będę spać u Ciebie. No i oczywiście jak zawsze się nie spiję.- Roześmiała się, a ja jej zawtórowałam. Ona umiała trzymać fason, a mnie często to nie wychodziło. Widziałam jednak, że do drugiej w nocy znów nie będę mogła spać, bo będę się o nią martwić.

Na długiej przerwie nie było jednak nic nowego. Ostatnio jednak spostrzegłam, ze spojrzenia uczniów coraz częściej kierują się w moją stronę. Nie wiedziałam, czemu i jaki ma to związek, ale przyłapywałam na tym coraz większe grono, które się zacieśniało wokół mnie. Jedynie Missy jakby tego nie zauważając za każdym razem albo plotła głupoty, albo szła z podniesioną głową. Nie chciałam się tym zbytnio przejmować, a więc starałam się to ignorować, co nie wydawało się wcale takie łatwe. Prawie całą szkoła patrzyła w moją stronę. To tak jakbym nagle stała się morderczynią. A więc by uniknąć tego schowałam się w jednej z otwartych sal i wyciągnęłam swój notes. Kilka ołówków miałam naostrzone inne były wręcz idealne. Zamknęłam się we własnym świecie kresek i kolorów, które dostrzegałam, jako jedyna.
Mama nigdy nie zwracała na mnie zbyt wiele uwagi. Jako środkowe dziecko nie popisywałam się niczym nadzwyczajnym. Nie byłam chlubą rodziny, najstarszą córką, ani tym słodkim najmłodszym dzieckiem. Byłam tą pomiędzy nie tak dobrą i już nie taką słodką. Miałyśmy jednak obie swój mały intymny świat, do którego nikt nie miał wstępu. Był zamknięty i tylko dla wybranych. Moja mama miała wspaniałe oko i dłonie do tworzenia prac tak niesamowitych, że to aż nie możliwe. Nie miałam najmniejszego pojęcia jak ona to robi, ale to było pięknem samym w sobie. Chciało się na to patrzeć minutami, godzinami, a i tak budziło podziw. Zawsze marzyłam, aby i moje pracy miały tą perfekcję, której nie sposób dostrzec. Jednak dla niej to zawsze było za mało. Nie wspierała mnie, ani nie udzielała rad, co powinnam zrobić tak, a nie inaczej. Metodą prób i błędów dochodziłam do wniosku jak powinno powstawać dzieło warte pracy.
Pochylając się nad kartką przygryzałam końcówkę ołówka. Moje zęby wpasowywały się już w swoje otworki, które pojawiały się za każdym razem. Dlatego szybko się też niszczyły. Nie widziałam w niej niczego szczególnego. Od paru dni nie mogłam wykrzesać już w sobie iskry kreatywności. Nie było niczego, co pobudziłoby moje zmysły do stworzenia czegokolwiek. Czułam się bez tego podupadle. Westchnęłam i zamknęłam notes. Wsadziłam go do torby i podniosłam się od biurka. Nic nie przychodziło mi do głowy, a ja nie miałam czasu czekać, aż jakieś byle, co przyjdzie. Musiałam znaleźć coś, co by dało mi satysfakcję. Nie miałam pojęcia, co to jeszcze dla mnie znaczy.

STELLA POV.

Kiedy autobus odjechał, szybkim krokiem ruszyłam w stronę pobliskiego salonu forda. Musiałam odebrać mój nowy samochód. wiedziałam, że czas mnie goni, a nie mogłam sobie pozwolić na choćby minutowe spóźnienie. Justin tego nienawidził.
Szybkim krokiem ruszyłam w stronę pobliskiego salony samochodowego. Idąc rozglądałam się przy każdym kroku. Nie wiem czemu, ale cały czas czułam się obserwowana. Mimo, że należałam do gangu Winslet'a dość niedługo, byłam sensacją w tym mieście. W końcu mało która dziewczyna może doznać takiego "zaszczytu". Jasne. O ile "zaszczytem" można nazwać możliwość wykonywania brudnej roboty za Jussa i jego koleżków. Jednak na moje szczęście, znalazłam tam poparcie. Zayn'a.
Nie wiedząc nawet kiedy dotarłam do salonu. Weszłam do środka i skierowałam się prosto do biurka jednego z pracowników....
    Pół godziny później odjeżdżałam już z parkingu swoim nowiutkim Fordem Focusem S. Nie chciałam kupować żadnego drogiego, czy sportowego samochodu. Musiałam zachować pozory. Moja siostra, za nic w świecie nie mogła się dowiedzieć w jaki sposób zarabiam. To nawet nie wchodziło w grę.
Pokręciłam głowa i wyjechałam na główną drogę. Przyspieszyłam i po jakiś 5 minutach byłam na miejscu. Zaparkowałam swój samochód obok czarnego rang rovera mojego chłopaka i weszłam do środka.
Chłopcy siedzieli na kanapach i wszyscy w tej samej chwili skierowali wzrok na mnie.
- No hej - uśmiechnęłam się i zajęłam miejsce obok Zayn'a. W tym samym momencie w pomieszczeniu pojawił się Winslet. Spojrzał na mnie wściekły.
- Gdzie się podziewałaś co ? - warknął i zajął miejsce w fotelu. - Jak zwykle muszę na ciebie czekać - podrapał się po głowie i spojrzał na wszystkich po kolei.
- No więc tak - zaczął Juss. - Jutro do portu przypływa dość duży ładunek. W jednym z kontenerów będzie jeden z najlepszy towarów w całym USA. - uśmiechnął się pod nosem. - Naszym zdaniem, jest go przechwycić i ukryć w naszym magazynie - znowu przyjrzał się wszystkim uważnie. Każdy z nas siedział nie ruchomo, wpatrując się w niego. Nikt nie ośmielił mu sie przerwać. - Zrozumiano ? - wszyscy pokiwaliśmy zgodnie głowami. Justin oparł się o fotel i zapalił papierosa. - Okay, teraz musimy przydzielić każdemu zadanie i opracować plan.- Skierował swój wzrok na mnie. - Ty Stells, będziesz kierowcą, razem z Jack'em. - wskazał palcem na chudego chłopaka o brązowych włosach i niebieskich oczach stojącego pod ścianą. Ten kiwnął głowa i zniknął w kuchni. - Słyszałaś ?
- Tak słyszałam - spojrzałam na niego.
- Ty będziesz wieźć mnie i Zayna, potrzebujemy jakiś samochód, którego nikt nie rozpozna - zastanowił się a mnie przyszedł do głowy pewien pomysł.
Kiedy wszystko było już ustalone podeszłam do Jussa.
- Mam do ciebie sprawę - spojrzałam na niego. On odwrócił się i lekko do mnie uśmiechnął.
- Dajesz - bawił się kluczykami do samochodu,
- Chodź - pociągnęłam go na zewnątrz i pokazałam mu swój nowy samochód. - Nada się na jutrzejszą akcję ? - przyjrzałam sie mu.
-Hmmm.....- spojrzał na mnie z uśmiechem. - Nada się - klepnął mnie w tyłek. - Dobra robota Stells - powiedział i zniknął w środku. Wyjęłam kluczyki ze swojej torebki i poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam się i ujrzałam Zayn'a.
-Gdzie się wybierasz kocie ? - mruknął mi do ucha i pocałował mnie.
- Musze odebrać Melissę i Daniela ze szkoły - uśmiechnęłam się szeroko, na co on posmutniał.
-Myślałem, że spędzisz trochę czasu ze mną - syknął. O nie dobrze. Kiedy mówił w ten sposób był zły. Trzeba było było na niego uważać, łatwo wpadał w gniew i nie panował nad sobą. Przybliżyłam się do niego i pocałowałam go namiętnie wplatając palce w jego włosy.
-Kochanie..- mruknęłam mu do ucha i przygryzłam jego płatek. – Spotkamy się u mnie wieczorem dobrze ? – spytałam szeptem, czekając na jego reakcje. Odepchnie mnie i uderzy, czy uśmiechnie się i zgodzi.
Zayn odsunął mnie lekko od siebie a moje ciało przeszył dreszcz. Szykowałam się na jego wybuch gniewu.
- Dobrze. Wpadnę do ciebie później – musnął moje usta i odszedł.
Czułam jak drżą mi dłonie. Pospiesznie wsiadłam do samochodu. Wygrzebałam z torebki paczkę papierosów i otworzyłam ją. Była pusta.
Kurwa.
Zapaliłam silnik i odjechałam spod ich domu.  Z piskiem opon ruszyłam w stronę centrum, nasuwając na nos czarne Ray-Bany. Miałam jeszcze trochę czasu, więc zatrzymałam się w jednym z małych sklepów w centrum. Wysiadłam z samochodu zabierając torbę i kupiłam dwie paczki papierosów. Na zapas. Pospiesznie wróciłam do auta, wiedząc, że mam mało czasu i ruszyłam w stronę szkoły.
Pięć minut później wjeżdżałam już na parking. Do dzwonka było jeszcze parę minut, więc uchyliłam okno i nadal lekko drżącą dłonią włożyłam do ust papierosa, odpaliłam go i porządnie zaciągnęłam się, przetrzymując dym w swoim organizmie….
Kiedy zadzwonił dzwonek wyrzuciłam niedopałek przez okno i zauważyłam Daniela biegnącego w moją stronę. Wysiadłam z samochodu i w tej samej chwili dostrzegłam Melissę…..


MELISSA POV.

Po południu wyszłam ze szkoły i rozejrzałam się dokoła w poszukiwaniu młodszego brata, który powinien na mnie czekać. Zamiast tego zastałam go kręcącego się w pobliży całkiem nowego auta. Podeszłam bliżej by przywołać go do porządku, ale właśnie wtedy ujrzałam jak moja siostra wyłania się z jego wnętrza. Kiedy podeszłam bliżej, uśmiechnęłam się do mnie odsłaniając swoje oczy poprzez zasunięcie okularów przeciwsłonecznych na włosy.
-Jak Cię na to stać? Jak nas na to stać?- Zapytałam wstrząśnięta drogim zakupem.
-Nie zadawaj głupich pytań kochanie.- Wywróciła oczami i wskazała na auto.- No wskakujcie chyba, że zamierzacie wracać na piechotę.
Posłusznie wsiedliśmy do auta, ale to nie dawało mi spokoju. Niby, jakim cudem mogła posiadać auto warte ponad osiemdziesiąt tysięcy, kiedy my tak naprawdę nie mamy pieniędzy? Oczywiście zarabiała nieco, ale nigdy nie wydawało mi się, że suma, jaką zarabia jest aż tak wysoka by było ją stać na takie auto. Przez cała drogę do domu milczałam. Nie wiedziałam, co mogę powiedzieć, byłam wewnętrznie zablokowana. Chciałam prawdy jak niczego innego, ale wiedziałam, że jedyny sposób, jakim mogę ją zdobyć jest wszczęcie kłótni. Kiedy już byliśmy pod domem wysiadłam z auta i trzasnęłam drzwiami. Pobiegłam do frontowych drzwi i je otworzyłam. Przekroczyłam próg i rzuciłam plecakiem o ścianę czekając, aż Stella wreszcie się tu przytaszczy. By uspokoić nerwy weszłam do kuchni i wyciągnęłam z lodówki butelkę wody. Odkręciłam ją i nieco jej zawartości wypiłam. Oblizałam zwilżone wargi i oparłam się o blat w oczekiwaniu na nią. Weszła do kuchni z tym swoim troskliwym uśmiechem, a zaraz za nią szedł roześmiany Daniel. Usiadł na wysokim stołku, a ja wbiłam w nią jadowite spojrzenie.
-Powiedz mi proszę, skąd ma takie pieniądze, że stać Cię na to pieprzone auto?- Byłam wściekła, nie podobało mi się to, co ostatnio się działo, coraz bardziej.
-Możesz się nie unosić? To nie twój interes.- Syknęła na granicy wytrzymałości.
-Ludzie dziwnie na mnie patrzą. Mamy pieniądze nie wiadomo skąd. Cholera należą mi się wytłumaczenia!- Warknęłam podchodząc bliżej.
-Nie mów tak do mnie suko. Nie jestem ci niczego winna.- Przeszyła mnie lodowatym spojrzeniem.  
-Nie masz pojęcia, co ludzie mówią o Tobie za moimi plecami. Jesteś zwykłą dziwką!- Spojrzałam na nią będąc na granicy wściekłości, a zwykłej rozpaczy.
-Co ty sobie do cholery wyobrażasz?! Nie masz prawa tak do mnie mówić.- Złapała mnie mocno za ramię.- Jesteś zwykłą suką, która wytyka się w nie swoje interesy.- Puściła mnie jednocześnie mnie od siebie odpychając.-Zajmij się sobą i szkołą. To ma Cię interesować.
-A może to racja? Pieprzysz biznesmenów i masz z tego pieniądze.- Wykrzyczałam jej w twarz i wybiegłam do korytarza. Włożyłam trampki i wybiegłam z domu wykonując duże skoki. Chciałam znaleźć się jak najdalej od tego miejsca. Nie miałam ochoty patrzeć w jej twarz. Jeśli naprawdę się sprzedawała? Wychodziła na dziwkę, a ona chciała zastępować nam mamę! Nie mogłam tego przyjąć. To było jak coś, co jest nie wybaczalne.

STELLA POV.
Kiedy usłyszałam dźwięk zamykających się z hukiem drzwi przeklęłam pod nosem. Nie dość że się staram, żeby gówniarze żyło się dobrze to jeszcze bezczelnie suka będzie wyzywać mnie od dziwek. Spojrzałam na zdezorientowanego brata i nie miałam już na nic siły.
- Daniel idź odrobić lekcje – wydałam polecenie lodowatym tonem i podeszłam do barku w salonie. Wyciągnęłam z niego butelkę whisky i nalałam jej sporo do kryształowej szklanki. Wypiłam wszystko jednym duszkiem nawet odrobinę się nie krzywiąc….

Wieczór mijał a ja piłam kolejne drinki. Daniel już spał, a Melissy nadal nie było. Powoli zaczynałam się niepokoić. Nie maiłam zielonego pojęcia gdzie jest. Wstałam więc z kanapy i w momencie, kiedy chciałam wyjść z domu drzwi do niego otworzyły się i ujrzałam Zayn’a.

- Jestem kocie – uśmiechnął się kpiąco i bez zbędnej gadaniny wpił się w moje usta napierając na moje ciało, które przyparł do ściany. Odwzajemniałam jego pocałunki. Nie mogłam teraz przerwać. Nie było takiej opcji. Za bardzo by się wściekł….



MELISSA POV.

Biegłam przed siebie pokonując coraz większą odległość od domu. Mijałam domy i ludzi, na których starałam się nie zwracać uwagi. Omijałam przeszkody i czasem się potykałam o krawężnik, ale szybko łapała równowagę z powrotem. Nie wiem jak długo mi to zajęło, ale zatrzymałam się dopiero na obrzeżach miasta gdzie zwykle nie przebywałam. Wszyscy w mieście wiedzieli, że to tu są gangi rozwiązują swoje problemy. Nie przyniosłeś forsy to nie żyjesz, hasta la vista. Czy coś w tym guście. Nie miałam nigdy do czynienia z kimkolwiek z takiego środowiska, dlatego nie łapałam się za bardzo, o co chodzi w ich ‘interesach’. Zresztą nigdy mnie to za bardzo nie interesowało. Ważniejsze były dla mnie problemy, które się namnożyły po śmierci mojej mamy. A było ich wtedy naprawdę sporo. Rozejrzałam się i dostrzegłam wielkie magazyny ogrodzone siatką. Każdy był pomalowany na ten sam odcień brudnej żółci, która w połowie już całkowicie odeszła od budynków zostawiając je w nieprzyjemnej szarości. Kilku chłopaków kręciło się wokół jednego z nich, a inny wysoki szatyn kręcił stał przy aucie i rozmawiał przez telefon. Byłam na tyle blisko by wychwycić strzępki ich rozmów. Przeszłam przez dziurę w ogrodzeniu i schowałam się za jednym z magazynów.
- Cholera Zayn nie obchodzi mnie to kurwa!- Szatyn warknął do słuchawki.- Mamy o wiele więcej pierdolonych problemów. Niech ta suka radzi sobie sama.
Ktoś po drugiej stronie widocznie zrezygnował, bo po chwili komórka wylądowała w kieszeni chłopaka. Kilku innych chłopaków również skończyło, bo podeszli do auta i spojrzeli na niego.
- Wracamy do domu chłopaki. Nic więcej się nam nie przyda.- Wskazał na auto i zakręcił kluczykami w dłoni. Chłopaki tylko kiwnęli głowami i wsiedli do środka. On sam po chwili siedział już za kierownicą. Odpalił silnik i kilkanaście sekund później z piskiem opon odjeżdżał spod magazynu. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie jak ze zdenerwowania mocno zaciskałam pięści wbijając paznokcie w skórę. Kiedy otworzyłam dłonie pozostały na nich ślady, a gdzie nie gdzie one krwawiły. Zrezygnowana osunęłam się po ścianie mając nadzieje, że nikt przez najbliższy czas mnie nie znajdzie. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, ani komukolwiek czegokolwiek tłumaczyć.
***
Blogger mimo wszystko odmawia współpracy, a dlatego, że jest nas dwie pisze się nieco ciężej. Jednak dzięki naszej cierpliwości udało nam się stworzyć zarys i zarazem początek tej historii.
wasza Melissa  ♡

+ Pozdrowienia od Stelli ✝

piątek, 5 lipca 2013

Prolog

Stella Pov.  
Kłamstwa, wszędzie kłamstwa. Nie ma dnia bez kłamstw i oszustw. Bez przemocy i udawania kogoś kim się nie jest.
     Ale doskonale wiedziałam w co się pakuję. Weszłam w to, w poszukiwaniu łatwej kasy. Nie wiem, czy to „jego” zasługa, czy sama chciałam. To kwestia nierozstrzygnięta i nieistotna. Teraz siedzę w tym gównie po uszy. W kłamstwie….
     Na początku wydawało się idealnym rozwiązaniem. Okłamywanie wszystkich w koło. Ojca. Rodzeństwa. Ale po pewnym czasie stało się męczące. Teraz za daleko to zaszło. Nie potrafię się z tego wyciągnąć…
     Zresztą już na to za późno. Jeśli raz wdepniesz ten śmietnik. Nie wyjdziesz z tego. Nie ma takiej opcji. Jedyną ucieczką jest śmierć. A na to nie mogę sobie pozwolić. Nie teraz.

  Pociągnął mnie do tego brak kasy. Po śmierci mamy wpadłam w złe towarzystwo. Poznałam Jussa i Zayna. To oni pokazali mi ciemną stronę tego miasta. Zaimponowali mi. A teraz ? Teraz razem z nimi rządzę tym miastem.
    Nie interesuje mnie nic oprócz „interesów”. To jest najważniejsze. Plotę głupoty ? Być może, ale po śmierci mojej mamy wszystko straciło sens. Ojciec wyjechał do pracy. Jest tylko zwykłym robotnikiem budowlanym więc nie zarabia kroci. A mając na utrzymaniu dom i trójkę dzieci, musiał wyjechać z Kalifornii. Zostaliśmy sami. Nie bez środków do życia. Ojciec płaci rachunki i przesyła pieniądze. Marne pieniądze. Ale o co mamy go winić ? Szczerze nie mam pojęcia dlaczego pałam do niego tak ogromną nienawiścią. Może to dlatego, że się zmieniłam ? Że uświadomiłam sobie, że to przez niego mama nie żyję ? Że to przez niego żyjemy tak jak żyjemy ?
     To wszystko to oczywiście tylko nieistotny stek bzdur, którymi karmię się każdego ranka.  W końcu wszystko będzie dobrze.  Nie będzie. Nienawidzę tych słów. Sprawiają, że mam ochotę sięgnąć za pasek i wyciągnąć spluwę. Potem strzelić w łeb osobie która to powiedziała. Nic. Nic nie będzie dobrze. Nie ma czegoś takiego jak szczęście. To dla głupców.

      Dzięki mojej „pracy” możemy, żyć na jakimś poziomie. Nie narzekam na brak kasy i to mnie cieszy. Kłamstwa. Znowu one.  Towarzyszą mi przez cały czas. Stojąc przed lustrem i patrząc na swoją twarz za każdym razem zastanawiam się, kim jestem. Na pewni nie ta grzeczną i pilną uczennicą z warkoczem blond włosów i książkami pod ręką. Zmieniłam się. Musiałam się zmienić. Presja środowiska. Teraz jestem suką. Zabijającą ludzi z zimną krwią, a nawet przyjemnością. 


      W tym mieście znają nas wszyscy i doskonale wiedzą, że z nami się nie zadziera. Nienawidzę oszustów i kłamców, chociaż sama taka jestem. Ale jeśli chodzi o nieczystość w interesach…..taka nie wchodzi w grę.
    Jeśli ktoś z nami  zadrze, płaci za to życiem. Więc lepiej widząc mnie na ulicy, uciekaj od razu na inną stronę. Bo gwarantuję ci, że nie chciałbyś nadepnąć mi na odcisk. Strzeż się mnie ! 

.................................................................................................................. 

Melissa Pov.
To frapujące jak jedna chwila, jeden moment, jedno wydarzenie może zmienić wszystko, co znamy. Wszystko, co wiemy zwęża się do prawdy i kłamstwa. A wtedy to się rozdziela i rozbija bańkę, którą zostaliśmy okryci. Zamknięci przed światem, który miał dawać nam wszystko, ale ona dawała schronienie przed złem. I nie pozostaje już nic. Bo zaufanie już nim nie jest.

Budząc się każdego dnia po tamtej nocy dodawałam sobie coraz więcej sił by sprostać wszystkiemu, co może mi się przydarzyć. Kolejnej powtórce z koszmaru, jaki przeżyła moja rodzina. Ale nic nie nadchodziło i nic nie zamierzało zmącić tego spokoju.

Kiedy stało się coś, co zupełnie mnie zaskoczyło nie było już czasu. Ani by się przygotować, ani by z tym walczyć. Zostało tylko stanąć naprzeciw tego, co wystawiło nas na próbę. Tym jak moja siostra obróciła całe nasze, życie do góry nogami. Jak jego oczy zawładnęły każdym ołówkiem i kartką, nad którą spędzałam większość czasu. Był wszędzie, one były. Stały się moim prześladowcą, a jedyne, co ja potrafiłam to brnąć w to dalej. W coś, czego miałam potem całkowicie żałować. Ale nie wtedy.


Życie nie uczy nas tego, żeby było nam łatwiej. Ono chce byśmy przeżyli je tak jak może przeżyć tylko najodważniejszy. Jedno się zaczyna inne kończy. Mamy coś by potem to stracić i zyskać coś więcej. Chce byśmy byli na koniec zadowoleni, że nic nas nie ominęło. I chociaż w tym całym bałaganie uczuć, rozpaczy, ale i radości będziesz kląć i zaklinać Boga za to, że nie daje Ci tego, o czego pragniesz potem podziękujesz za najpiękniejsze wspomnienia. Ja dziękuję za wszystko. Było różnie w tym wszystkim, ale dzięki temu wiem, czego chcę dziś.

Zapędzona na koniec świadomości, straciłam poczucie własnej wartości. Wszystko było nagle. Były pieniądze, pojawiło się szczęście, ale za tym wszystkim szereg niepowodzeń. Problemy i niebezpieczeństwa, których nie sposób było zapobiec. Łzy w moich oczach były częste, ale musiałam chronić to, co miałam blisko siebie. Nie mogłam pozwolić by zraniono moich bliskich. Dałam siebie, jako tarczę jednak za słabą na tą walkę. Stałam się swoim najgorszym wrogiem. Złym cieniem, odbiciem tego, czego nigdy nie chciałam w sobie mieć. Wiara, która była głęboka uratowała mnie. Musiałam zwalczyć to, czego nie mogłam uratować. Musiałam się z tym pogodzić.

       



Obserwatorzy